…tak sobie kiedyś pomyślałem. Nie, żebym chciał być jakimś Pro malarzem co to będzie filmy kręcić i wszyscy będą go wymieniać za wzór do naśladowania. Co to to nie. Wystarczy mi to gdzie teraz jestem i co robię (w sensie figurkowym). Chciałem najzwyczajniej spróbować malowania w stylu Pana G.
Aby tego dokonać poszedłem po najmniejszej linii oporu czyli… udałem się do sklepu z zamiarem zakupu zestawu farbek wraz z figurką. Wybór padł na zestaw Panoceanii. Czemu? Bo jest to armia do Infinity, którą zbierałem, zbieram i może kiedyś uzbieram ;)
Zestaw zawiera osiem farbek:
- 70.808 Green Blue
- 70.872 Chocolate Brown
- 70.899 Dark Prussian Blue
- 70.950 Black
- 70.951 White
- 70.983 Flat Earth
- 70.994 Dark Grey
- 70.310 Old Wood
oraz figurkę Fusiliera.
Do tego jest dodana instrukcja malowania step by step (uuuu bejbe)
Ruszyłem w bój i stwierdziłem że ten step by step to tak niby owszem ale nie koniecznie. Trochę fajny trochę potraktowany tak po łebkach. Kilka razy się zgubiłem. To trochę tak jak kiedyś w Secret Service był opis przejścia Lands of Lore 2. Niby wszystko fajnie bardzo pomagał aż nagle się okazało, pominięto kilka ważnych przedmiotów.
Nie mniej i tu i tam sobie poradziłem. A oto efekty mojego malowania.
Podsumowując. Malować jak Giraldez coś tam umiem. Nie sprawiało mi to jakiegoś tam wielkiego problemu. Jedyne co to stwierdzam ze mam problemy w doborze kolorów aby uzyskać soczyste barwy jak np. błękitny pancerz Fusiliera. Innym problemem, o ile to jakoś tam problem, to chyba nie widzę za bardzo jak zaznaczać miejscami światłocień. Po prostu mi się wydaje, ze tam gdzie cień powinno być ciemno, a G wrzuca jakieś przełamania. No i ostatni to jak się ogarnia te wałki i pierścienie do wycinania w green stuffie od GSW? Wyszło strasznie :)
Bekstejdż
Ps. Ten post powinien być napisany w zeszłe wakacje. Sorry za opóźnienia. Obiecuję nie pracować w PKP.