niedziela, 22 maja 2016

Kobieta mnie (za)bije!!

Wreszcie jest. Wreszcie zrobiona. I jest ruda.
Panie, Panowie.
Pozwólcie, że przedstawię Mistress of the hunt ze świata Norsgard.

Sama figurka po złożeniu wygląda tak.
Ale ja stwierdziłem, że poza mało dynamiczna ot panienka z siekierką. Może i umie tym wymachiwać ale równie dobrze można ją postawić na środku wyrąbanego lasu i też będzie pasować (ciężka robota, drzazgi lecą, trzeba nosić jakąś osłonę na głowę).
Troszkę ją zmieniłem. Zmieniłem położenie siekierki, co za tym idzie ułożenie rąk też uległo zmianie. Teraz to nawet czaruje ba!
Kiedy już ją wyszpachlowałem, zagieesowałem i wcisnąłem piny tam gdzie mogłem zacząłem się zastanawiać jak panią z miseczką wielkości "C" pomalować. W internetach za dużego wyboru nie ma... na palcach jednej ręki zliczę wszystkie pomocne przykłady. Nie mniej jeden art przypadł mi do gustu i to bardzo.
Nie ma co patrzeć na siekierkę bo wygląda tak trochę nierealnie jeśli chodzi o jej wielkość w stosunku do kijka. No ale reszta okazała się bardzo pomocna.

Reasumując. Figurkę malowało się bardzo przyjemnie. Co prawda dzięki zmienionemu ułożeniu rąk i broni trochę sobie utrudniłem ale ogólnie udało się, jestem bardzo zadowolony i szczerze polecam zakup dziewczyny.

A efekt końcowy wygląda o tak.




Miłego oglądania życzy kominiarz ;)

PS. Co następne? Nie wiem może coś ze świata Dust, a może jakaś inna z Norsgard?



piątek, 20 maja 2016

Niby był ale go nie ma. Zjawa.

Dzisiaj tak na szybko.
System Afterglow. Frakcja Naiym'vael. Figurka Zjawy.
Miło się malowało, z racji, iż jest to żywica lufa się złamała ale jakoś się udało ją uratować. Nie jestem zadowolony z pomalowania broni, a poza tym wszystko malina. Z początku zastanawiałem się czy zrobić kamo na płaszczu ale zrezygnowałem no w końcu jest to system postapo fantasy no to nie koniecznie musieli rozwijać sztukę kamuflażu. Tym bardziej elfy.
Na dzisiaj to tyle. Następna Płaczka.
Miłego oglądania.




poniedziałek, 16 maja 2016

Figurkowy Karnawał Blogowy XXI -Oldschool

Stało się. Zdecydowałem się wziąć udział w Figurkowym Karnawale Blogowym.  
FKB to swego rodzaju projekt zrzeszający polskich figurkowo wargejmingowych blogerów. Ojcem założycielem jest Inkub a to jego blog .
Ponieważ jest to już dwudziesta pierwsza edycja jak łatwo się domyślić były też poprzednie, a co było to można sprawdzić o TU.
Obecna edycja nosi nazwę oldschool. Z racji poruszania się jeszcze trochę na ślepo i świeżości bloga za późno dotarłem do tej edycji dlatego też nic nie pomalowałem w zamian tego wrzucam jedną ze starszych już pomalowanych figurek o której już było wspominane na łamach wspomnień i początków (mam nadzieję że zostanie mi to wybaczone, obiecuję poprawę). Teraz postaram się ją opisać troszkę dokładniej.
Do roboty.

Rok 2000 jakiś zimny miesiąc jeden z tych z początku roku.
Wpadam do Faberów, a tu info, że w maju (jestem tego prawie pewien) odbędzie się Wojenny Młot. Czytam, słucham co i jak i tylko czuję jak na mym zacnym licu wykwita banan.

Yeah! Figurki duuużo figurek! Sobie pooglądam.

O matko jest nawet konkurs malarski!!

Wyglądałem wtedy już mniej więcej o tak.

Opuściłem Fabera w pośpiechu. W te pędy do domu (a na Tarcho to trochę się jedzie). Szybkie żarło i dalej do Maćka. Sprzedaję mu info.

Wyglądamy o tak.

Kiedy troszkę ochłonęliśmy rozpoczęły się rozmyślania co kto maluje. Dumali dumali... i wydumali. Coś na koniu... no bo za coś na koniu będą inaczej patrzeć... bo to bardziej wymagające dla takich artystów jak my (no ba). Maciek jako zapalony historyk i wielki fan rycerstwa wybiera Repanse De Lyonesse do Bretonni czyli taka Warhammerowa Joaśka (Mylę się? Możliwe.)
Ja wybieram Archaona. Mega hiper uber bossa do Chaosu.
Zaczynają się żmudne prace na figurkami (bo przecież to na konkurs). Nieprzespane noce, połamane pędzle, wyschnięte farby, posklejane palce. Długo by wymieniać co się działo kiedy to dzień z nocą się mieszał. Nie mniej w kwietniu otworzyły się wrota pracowni. A otwarciu temu towarzyszył syk pary, zapach stęchłego powietrza i chórki takich małych cherubinków (to pewnie wina farby ale na prawdę tak było!!). Niczym doktor Frankenstein mając włosy w nieładzie zacząłem pokazywać swe dzieło, swojego syna, potwora, który miał zawładnąć konkursem.
Maciek też  przygotował partnerkę dla Archaona. Piękna, smukła o jędrnych piersiach. Pachniała fiołkami. Wręcz idealna (i nie wyglądała jak tamta pani na zdjęciu)
Pojechaliśmy dumni i bladzi na Młotka. Zostawiliśmy nasze dzieci na wystawie i czekaliśmy... i czekaliśmy... i czekaliśmy.
Wtem pojawiła się postać dzierżąca w ręku zwitek pożółkłych papierów. Zakomunikowała gawiedzi, iż zaraz poda kto przechodzi do kolejnej rundy.

Werble!

Odpadliśmy. Ale i tak to było bardzo miłe przeżycie. Troszkę do expa wpadło, Archaon wylądował w gablocie i żył długo i szczęśliwie. I cały czas żyje. Należy mu się.

Tak wygląda nic się nie zmienił. Jedyne co to drzewko (powiedzmy że to było drzewko) się złamało. W sumie to dobrze bo ciężko jest wyjaśnić dlaczego drzewko rośnie na środku kamienia :D




Miłego oglądania czytania takie tam.


niedziela, 15 maja 2016

To nie jesien a już grzyby

Po pierwsze nie wiem czy nie powinienem wrzucić tego w połowie tygodnia tak co by było widać jakąś płynność. Za chwilę może się okazać że zamilknę na długo bo będzie przestuj w malowaniu a ja nie będe wiedział o czym tu pisać ;)
No ale nie ważne. Jest.
Po drugie to co jest niżej nie jest jakąś wielką nowością gdyż ten tutorial został już udostępniony na fejsie min. na Bejcy. No ale jakby ktoś szukał i nie mógł się dokopać to zawsze już będzie tutaj.

Zaczynajmy. W poniższych zdjęciach przedstawię w kilku prostych krokach (mam nadzieję) jak szybko wykonać grzybka. Grzybek nie trzyma co prawda skali dla typowego grzybka 28mm ale mamy przecież systemy fantasy czy sf więc "wszystko jest możliwe".


Do zrobienia typowego grzybka potrzebujemy tak jak widać. GS, nożyk, dłutko z płaskimi tępo zakończonymi końcówkami (ok wystarczy nożyk), kulkę szklaną (kiedyś się takimi grało, zbierało ja zajumałem młodemu z gierki Marble run), spinacz i super glue.
Przygotowany GS dzielimy tak aby uzyskać kulkę (przyszły kapelusz) i jeden kawałek spłaszczony tak długości 1,5-2cm. Nie napisze teraz że jeszcze kawałek GS jest potrzebny na kołnierz/spódniczkę na nóżce grzyba bo to zrobi się dopiero kiedy sama noga jak nie cały grzyb stwardnieje (o ile też zdecydujesz się na kołnierz).
Przycinamy spinacz tak aby otrzymać prosty drucik długości tak ze 2 cm (w sumie to zależy tylko od tego jak wysoki chcesz mieć grzybek albo jak głęboko ma być pin osadzony w podstawce). Drucik ten możesz też odpowiednio wygiąć bo przecież nie każdy grzyb rośnie pionowo w górę. Następnie owijamy drucik uprzednio przygotowanym płaskim kawałkiem GSu modelując w taki sposób aby nóżka była grubsza u podłoża (nie napiszę co przypomina kształtem).
No w każdym razie ma mniej więcej wyglądać o tak.
Acha i ważne jest abyście zostawili sobie na górze nóżki nadmiar GSa gdyż po wyschnięciu trzeba będzie obciąć ten nadmiar aby uzyskać płaską powierzchnię co ułatwi nam przyklejenie nóżki do kapelusza.
Gdy już mamy przygotowaną nóżkę bierzemy się za zrobienie kapelusza. Bierzemy szklaną kulkę i kulkę z GSu. Nakładamy jedną na drugą. GS rozprowadzamy tak aby placek mniej więcej był okrągły.
 Gdy już uzyskamy wymarzony kształt możemy popracować na tym jak ten kapelusz ma wyglądać. Możemy go troszeczkę wyszczerbić na krawędziach lub na powierzchni kapelusza, możemy zrobić zagłębienia wybrzuszenie itd. itp. nawet cycki jak trzeba. ;)
Tak przygotowane części grzybka odstawiamy do stwardnienia GSu. Kiedy to nastąpi bierzemy się za nóżkę (i podskakujemy) i obcinamy górę tak przed początkiem drucika. Mniej więcej tak jak pokazuje to obrazek.
Następnie odrywamy kapelusz od szklanej kulki. I tutaj ostrożnie bo może stawiać opór więc żeby czegoś nie zepsuć.
Kleimy przycięta nóżkę do kapelusza.
I uzyskujemy grzybka ja siemasz Wiktor.

I tutaj moglibyśmy zakończyć tutka gdyż grzybek jest i o ile nikt mu zaglądać pod sukienkę nie będzie to wygląda zadowalająco, no i robota całkiem szybka :) Ale jak komuś się chce może pójść dalej jako i ja poszedłem.
Tak więc od spodu kapelusza pakujemy GSa tak aby wypełnić nieckę, a narzędziem do rzeźbienia albo i samym nożykiem robimy blaszki. O tak.
Następnie bierzemy odrobinę GSu rolujemy na cienko...
... owijamy wokoło nóżki niewiele pod kapeluszem...
... i formujemy w klasyczną spódniczkę jak to np. mają muchomorki.

I to tyle. Grzybek zrobiony. Teraz tylko odtłuszczamy, kładziemy podkład i odwzorowujemy nasze wizje za pomocą farb.
W moim wypadku wyszło o właśnie tak. Taka jakaś psiara czy coś. (muchomor powstał po zdjęciach do tutoriala)
Miłego klejenia, rzeźbienia i takie tam.

sobota, 14 maja 2016

Podstawki podstaweczki...

Sprawa ma się tak. W ramach zabierania się za Mistress of the Hunt ze systemu Norsgard, po pocięciu, ponownym sklejeniu i opatrzeniu GS'em dałem jej odpocząć (niech rany się zagoją) i skupiłem się na podstawce... a raczej na podstawkach. Trzy dni, trzy podstawki, trzy różne podejścia. Jedyne co mają wspólne to że są od Scibora. Produkty od tego Pana maluje mi się zawsze milutko (z Micro Art mieszane uczucia... poza tym zapach ich żywicy powoduje u mnie ból głowy).
Oto co wyszło. Robione były w kolejności od lewej. Mech był kiedyś zielony. Chyba w pewnym momencie za bardzo wystawiłem go na światło. Nie mniej będzie dobrze się prezentować w ogólnym rozrachunku z figurką jak i całą kolorystyką.


Tylko dla pierwszej nie mam jeszcze bohatera ale może ktoś/coś się znajdzie. A do ostatniej może jeszcze dorzucę jakieś świecące w nocy badyle. Będzie się lepiej prezentować jako całość.

Miłego oglądu.

poniedziałek, 9 maja 2016

Początek tragedii czyli jak to wszystko się zaczęło.

To były wakacje. Ona była bardzo atrakcyjna a ja nie. Do niczego nie doszło... płaczu też nie było. Koniec.

Ale do rzeczy. Rok 1995. Odnajduję swoje miejsce czyli RPG. Tłukę w Warhammera RPG i Kryształy Czasu. Z czasem pojawiają się kolejne systemy kolejni kumple. Naturalna kolej rzeczy od erpegów do figurek. Wakacje 1996 podejmujemy decyzję że będziemy grać, zbierać WFB. Wycieczka do "U Izy" okazuje się że kasy mało. Kumpel podejmuje decyzje że jedzie do babci po pieniądz. Czas goni bo to sobota więc "Izę" zamykają wcześniej. Dwóch pojechało, dwóch zostaje (min. ja) i robimy akcję "Rejtan" nie wychodzimy dopóki chłopaki nie wrócą z funduszami. Udaje się. Wracamy na osiedle z 4ed. Podnieta ogromna zaczynamy snuć plany co i jak, gdzie, kto i kiedy. Zaczyna się ustalanie kto co zbiera. Ja wybieram krasnoludki. Pierwszy zakup. Siedem farbek cytadelek Smelly Primer, Dark Angels Green, Blood Red, Chaos Black, Elf Flash, Boltgun Metal, Sunburst Yellow (reszta kolorów została uzupełniona przez firmę Humbrol... tak wiem) oraz pudełeczko o wdzięcznej nazwie Dwarfs. Wszystkie w tej samej pozie jedyne co to różne wzory na tarczy a było ich aż osiem :O
(zdjęcie z eBay)
Z racji nudnego malowania tych samych kartofli udało mi się ukończyć trzeciego i na tym zakończyłem znajomość z tą armią na bardzo długi czas.
Zainteresowałem się ciemniejszą stroną konfliktu Starego Świata... Dark Elfy. tutaj troszkę poszalałem. Udało mi się skompletować regimenty Speramen, Black Guard of Naggaroth. Do tego doszedł Blot Thrower i Sorcerer
(zdjęcie z eBay)
(zdjęcie z eBay)
(zdjęcie z eBay)
 
Kolorystyki trzymałem się w 99% figurek. W przypadku sorcerera nie zapanowałem nad swoim zapierającym dech w piersi talentem i powstało coś takiego co niby było czarne ale rękawy miał przechodzące z czerwonego poprzez pomarańcz do żółtego. Czapeczka błękitna... ogólnie chłopak prezentował się dosyć wesoło ;) Niestety nie znalazłem dziada a jestem pewien że gdzieś się ukrywa (jak znajdę to wrzucę) w związku z tym kolejne zdjęcie poglądowe z takiego tam portalu ;)
(tak jak pod innymi)
Niestety pomalowanie tego wszystkiego zbiegło się z końcem zainteresowania battlem i tym sposobem zostałem z całkiem sporą ilością pomalowanych figurek, których rzecz jasna się pozbyłem (no prawie wszystkich). Ostatnim podrygiem był Archaon na konkurs Wojennego Młotka (zaistniałem... to tyle) aby potem na długo o tym systemie zapomnieć.
Oto on. Śliczny, wymuskany, jedna warstwa, gdzieniegdzie dwie, a nawet wash (miałem tylko flesh wash... a nawet jeszcze mam!)



(lecz ziarno chaosu zostało zasiane)

Cóż robić z tak wspaniale zapowiadającym się talentem? Na całe szczęście pojawił się Warzone. :)


Warzone ach Warzone.
No i oczywiście Capitol. Tyle figurek pomalowanych. Tatuaże, kamuflaże, pseudo freehandy no i pierwsze zabawy z modyfikacjami figurek. Pamiętam że jednemu free marines'owi tak długo nakłuwałem naramienniki że wyszły tak jakby z futra chociaż moim zamiarem było zrobić tak jak miał na obrazku poglądowym (tam miał namalowane wzorki ale wyczułem podstęp i wywnioskowałem, że to na pewno nie było namalowane ;))
Z kolei sierżantowi FM obciąłem palec którym wskazywał przed siebie, wywierciłem dziurkę (i nie było to wiertłem tylko jakimś kozikiem) i w ten otworem wcisnąłem drut który robił za drzewiec na końcu którego znajdowała się flaga Capitolu (a jakże!).
(on się dowiedział co się stało jego koledze)

Grało się długo ale w końcu i ta fajna gierka powoli nam się wypaliła. Liczyłem, że odżyje kiedy się pojawi dodatek z Ziemią (Dark Eden). Niestety nic z tego. Padło, a ja już wybrałem sobie frakcję (Hordę Półksiężyca). Po tym zrywie jak i po całym Warzone pozostała mi tylko jedna figurka bodajże proroka czy jak mu tam. :)

I nastąpiła kolejna przerwa ale tym razem zamiast figurek skupiłem się na M:TG.
Kiedy i ta zajawka się skończyła wróciłem do Warhammera... ale do 40tki. Wybór padł na Blood Angels. Trochę zbierałem ani razu nie zagrałem więc spakowałem do pudełka i tak zostało (cały czas żałuję że wyrzuciłem Baal Predatora stary model który idealnie pasowałby do 30tki).
(wtedy też powstają owe sztandary i kilka małych) 
I znowu wracamy do WFB. Tym razem kupuję Chaos i nawet gram! A potem znowu przerwa. W nic nie gram wymyślam sobie swój zakon do 40tki, powoli zapominam o figurkach dopóki nie trafiam na pokaz Infinity. TAAK to jest to! Frakcja Yu Jing! YES YES YES. Maluję. Gram... raz. Koniec. :D
 Znowu wracam do marzeń i od czasu do czasu coś tam skrobię do "swojego zakonu". I tak bardzo skrobałem aż wyskrobałem dwóch Nekronów :D

 (pierwsze i drugie spotkanie z Finecastem)
I tak minął czas aż dwa lata temu stwierdziłem że wracam. Będę grać albo i nie będę (chciałbym pograć jeszcze) ale chcę malować. Pierwszy pod pędzel idzie Grimm Burlocksson.

Następny jest Chaplain którego maluję z emblematami "mojego zakonu" (trzecie i ostatnie spotkanie z Finecastem)

Potem w łapy dostają mi się figurki Spellcrow. Mały Dyniaq, którego maluję na konkurs Helloween (Bejca).


Goblin Szaman któremu zabrałem żabę i wrzuciłem serce oraz dodałem skrzydła, aby cała figurka pasowała do konkursu walentynkowego (Bejca).



Następny w kolejce jest Dyniaq z łukiem (moje pierwsze osl)

Goblin Mad Days



Dyniaq w zbroi na konkurs organizowany przez Marcina (Umbra Turris - Lublin i reszta)

Dyniaq z dużym mieczem na konkurs (Bejca)

W trakcie malowania dyni wychodzi Warzone: Resurrection. Zaczynam malować Imperial dla siebie, a okazjonalnie dla kumpli Capitol (Free Marines) oraz Bractwo (Inkwizytorzy, Hamilkar i jeden Mortyfikator, którego trzeba było naprawiać, gdyż chłopak stracił nogę).








Acha i jeszcze Prowler do Nomadów

Z racji tego że ostatnimi czasy nie mogę malować tyle ile bym chciał udało mi się pomalować jedynie sierżanta Vostroyan na konkurs FGB




Od czasu do czasu lepię też w GSie. Z tej zabawy (na razie tylko tak to mogę nazwać) powstał Dyniaq ze sztandarem.








Otwarte tematy to Mistress of the Hunt do Norsgard oraz Crucifier robiony na wzór okładki do Dark Eden (tu nie ma co jeszcze wrzucać).


No i to chyba tyle. Trochę nudna historia o zajawkach i ich upadaniu. Ale teraz mam zamiar się nie poddać :)

PS. Pisanie jednego posta przez kilka dni to porażka i postaram się więcej tak nie robić.

A teraz wracam do noszenia dzieci, usypiania, śpiewania i takie tam. Norma. :)